Fioletowa Winda

L-kultura, L-polityka, L-życie

Jak kręcić serial, to tylko w Venice

Zadebiutował właśnie nowy web serial. Nosi tytuł „Venice”. Warto przynajmniej zajrzeć na jego stronę. Bo jeśli nawet nie będziesz miała ochoty obejrzeć pierwszego odcinka, to musisz docenić rozmach, z jakim jest zrobiony.

Pierwszy odcinek został opublikowany dopiero dziś, więc na razie jeszcze niewiele wiadomo. Dwie główne bohaterki – Gina (Crystal Chappell) i Ani (Jessica Leccia) są i nie są razem. To znaczy od czasu do czasu ze sobą sypiają, ale to w zasadzie wszystko. Tak przynajmniej widzi to Gina. Bo Ani chciałaby prawdziwego związku, codziennego potwierdzania do-siebie-należenia i takich tam… Gina zdaje się tego nie widzieć, a przynajmniej udaje, że nic nie widzi. No i jest jeszcze brat Giny, który nie może patrzeć na to, co dzieje się między jego siostrą i Ani. I to w zasadzie tyle. Zresztą w 6 minut i 4 sekundy nie dałoby się zmieścić więcej.

Choć pierwszy epizod nakreśla tylko jeden problem, kolejne odcinki przyniosą wiele niespodzianek, zwrotów akcji i nowe bohaterki.

No właśnie. Nie bez przyczyny użyłam słowa „problem”. Bo w przeciwieństwie do choćby „Seeking Simone”, ten serial jest dużo poważniejszy i bardziej dramatyczny. To w żadnym wypadku nie jest komedia – ulubiony gatunek web seriali. Wszystko to, co ujawnili twórcy wskazuje na to, że będziemy miały do czynienia raczej z produkcją na wzór typowej amerykańskiej telenoweli. I bardzo dobrze. Bo tego w lesbijskim Internecie jeszcze nie było.

Moją uwagę, dużo bardziej niż sam serial, zwrócił rozmach, z jakim jest on realizowany.

Po pierwsze, mamy do czynienia ze wspaniałą obsadą. Crystal Chappell jest przecież nawet laureatką nagrody Emmy!

Po drugie, pojawienie się pierwszego epizodu poprzedzone było wielką (jak na web serial, oczywiście) kampanią reklamową. Bo któż nie słyszał o „Venice” jeszcze przed premierą?

Po trzecie, twórcy mają zupełnie inne podejście do tego, co robią, od reszty producentów web seriali. Nie ukrywają, że chcą zarobić. A jeśli nawet nie zarobić, to przynajmniej uzyskać zwrot części kosztów. Tak więc wszystkie odcinki można oglądać za darmo, ale jeśli ktoś będzie chciał mieć dostęp do dodatkowych materiałów i samego serialu w wersji HD, musi zapłacić 9,99 dolara za subskrypcję ważną przez trzy miesiące i obejmującą pierwszy sezon „Venice”.

Stworzony został również sklep, w którym, przynajmniej teoretycznie, kupić można gadżety związane z filmem. W tej chwili na stronie sklepu wisi informacja, że… wszystkie produkty zostały wyprzedane! Ech, nie ma to jak skuteczny marketing. 😉

Po czwarte (i ostatnie), serial oferuje zupełnie inne podejście do widza. Widz to już nie tylko osoba, która raz na jakiś czas wchodzi na stronę i ogląda kolejne odcinki. To już nie tylko ten, kto kupuje koszulki z logo serialu i raz na jakiś czas zostawi komentarz w stylu „jesteście super, a główna bohaterka jest sexy”. „Venice” daje widzom możliwość stworzenia swego rodzaju społeczności. Każdy, kto wejdzie na stronę domową serialu, może założyć sobie konto użytkownika, spersonalizować je i zacząć kolekcjonować „przyjaciół”, rozmawiać z innymi fanami serialu i tak dalej. Taki Facebook dla miłośników „Venice”. Bardzo dobry pomysł.

„Venice” to kolejny serial web, za który mocno trzymam kciuki. Jeśli nawet nie z powodu fantastycznej fabuły (bo tej w zasadzie jeszcze nie ma), to ze względu na wszystko to, co zrobili twórcy, by nie był to po prostu jeszcze jeden bezbudżetowy (bo z zaufanych źródeł wiem, że web seriali nie można nawet określić produkcjami nizkobudżetowymi…) filmik w odcinkach w Internecie.

Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony http://www.venicetheseries.com/

6 grudnia 2009 - Posted by | Internet | , , , ,

1 komentarz »

  1. I was suggested this blog by my cousin. I’m not sure whether this post is written by
    him as no one else know such detailed about my problem.
    You are wonderful! Thanks!

    Komentarz - autor: Connecticut Local SEO | 26 września 2014 | Odpowiedz


Dodaj komentarz